no i dotarlismy... :)) calo i szczesliwie...
lecielismy z Londynu 14 godzin, a laczny czas podrozy to ok 28h (od wyjscia z domu do wejscia do hostelu ;)
pierwsze wrazenia... cieplo, cieplutko, goraco na maxa.. pomimo ze wyladowalismy o 17:00 czasu lokalnego, to powietrze mialo temperature ok 30 stopni.. po szybkiej odprawie i odnalezieniu swoich plecakow, kierujemy sie na autobus, ktory zawiezie nas do Centrum KL..
Po drodze mijamy kilka okienek, skad mile panie nawoluja do zakupu u nich"najtanszych" biletow na autobus... Decydujemy sie na zakup takich biletow, bo tylko 8 MYR (przelicznik to mniej wiecej 1 MYR = 1 zl) i juz pedzimy troszke zdezelowanym, ale jadacym - poki co - autobusem w strone centrum KL...
Niestety, po 30 min jazdy tuz przed bramkami autostrady, w autobusie cos sie psuje.. (cos z silnikiem nie tak..), wiec czekamy ok 20 min, po ktorych przyjezdza zastepczy autobus (nie wiele lepszy).. , ale tym razem dowozi nas do samego KL Central (glowny dworzec autbusowy)...
Stamtad lapiemy kolejke nadziemna (jeden przystanek = 1 MYR), do dzielnicy Chinatown, gdzie znajduje sie nasz hostel...
Chinatown w godzinach wieczornych robi niesamowite wrazenie, kolorowo, glosno, goraco.. i .. hmm no coz.. troche "smierdzaco.." - ale ma to tez swoj klimat...
Troche nam schodzi zanim znajdujemy nasz hostel (Grocer's Inn na Petaling Street) ale w koncu sie to udaje i po zameldowaniu i zaplaceniu z gory za 3 noce (w sumie ok 140 MYR/ 2 os.) zrzucamy plecaki w pokoju i wychodzimy na ulice aby cos zjesc..
Cumujemy w knajpce przy jednej z glownych "chinskich" ulic i wciagamy niby "kurczaka" pieczonego oraz slodko kwasnego z ryzem, popijac piwkiem.. Piwo tu jest niestety w cenie, bo za mala puszeczke trzeba wydac ok 7 MYR, no ale sa za to inne napoje ;)) i calkiem niezle jedzonko..
Po kolacji, wracamy do hostelu, prysznic i do spania.. bo jestesmy po calej podrozy mocno wykonczeni...