Geoblog.pl    fini    Podróże    "MAKATAJ", czyli, MAlezja - KAmbodża - TAJlandia    Dzien 9 - Bangkok
Zwiń mapę
2010
18
paź

Dzien 9 - Bangkok

 
Tajlandia
Tajlandia, bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13511 km
 
Na poczatku dnia plan byl taki, aby najpierw zobaczyc Palac Krolewski i swiatynie, a nastepnie udac sie na Chinatown (chinska dzielnica). Plan szybko jednak zostal zweryfikowany przez.. napotkana dwojke obcokrajowcow (pozniej okaze sie co innego), ktorzy powiedzieli nam, ze obecnie palac jest teraz otwarty tylko dla tajow (bo modla sie za Krola) i bedzie otwarty ok.13...
W takim wypadku uznalismy, ze najpierw jedziemy na Chinatown, a pozniej zobaczymy swiatynie i Palac... Chinatown nas bardzo zachwycil.. kolorowo, pachnaco i .. bardzo "orientalnie" :) Rozne przyprawy, herbaty i inne ciekawe ziola, sa sprzedawane na kazdym kroku.. Poniewaz Anie od kilku dni troche bolal zab, to zdecydowalismy sie na wizyte u dentysty (lepiej teraz, niz pozniej na "wyspach") .. Myslelismy, ze warunki beda gorsze, ale w calkiem schludnie wygladajacym gabinecie, chinczyk dentysta :D poogladal zeby Ani, stukajac w kazdego i pytajac cos po angielsko-chinsku...:)) Generalnie okazalo sie ze zadnej dziury nie ma, a to co boli to moze to byc gdzies w srodku zeba, czyli leczenie kanalowe... Podziekowalismy za wizyte i o dziwo, ku naszemy milemu zaskoczeniu nic nie zaplacilismy :)))
Ale wrocimy do Bangkoku.. ;)
Po Chinatown, ruszylismy w kierunku Palacu Krolewskiego i swiatyni: Wat Phra Keo.., a teraz bedzie najlepsza czesc opowiesci, a mianowicie: doslownie na kilkanascie metrow przed Palacem, zatrzymuje nas kierowca Tuk Tuka, ktory mowi ze nas gdzies moze zawiezc.. My oczywiscie dziekujemy (wiedzac ze sa kierowcy-oszusci, ktorzy zamiast miejsca do ktorego chcemy jechac, zawioza kompletnie gdzie indziej)..
Kierowca ten odjechal, ale nie za daleko, czemu... to sie zaraz okaze.. Kilka metrow dalej (wzdluz muru Palacu Krolewskiego) zatrzymuje nas inny, bardzo mily i dobrze wygladajacy, taj, ktory widzac ze mamy przewodnik pod reka, pyta czego szukamy. My mowimy ze Palacu, a on na to, ze Palac jest tuz za rogiem, ale w tym momencie jest zamkniety, bo rodzina krolewska modli sie za Krola, ktory jest w szpitalu... hmm - ciekawe?!.., no dobra, my na to, kiedy mozemy tam wejsc.. On mowi, ze dzis juz nie da rady, ale na mapie moze pokazac inne miejsca "ciekawe" ktore sa warte zwiedzenia.. Na poczatku bardzo podchodzilismy do tego sceptycznie, ale pozniej zaczela sie gadka na calego. On do nas ze jest studentem, bardzo sie cieszy ze moze z nami porozmawiac po angielsku (bo sie uczy), pokazal nam zdjecie swoich dzieci... Nastepnie zapytal, gdzie po BKK jedziemy, wiec my na to ze "na wyspy".. Na to On, ze pokaze nam na mapie gdzie jest swietne biuro, gdzie mozna kupic tanie bilety (takie tylko dla Tajow) i zaoszczedzimy kase ktora pobieraja "Agencje". Nastepnie wskazal nam ciekawe miejsce, gdzie jest posag stojacego Buddy, oraz napisal jeszcze na mapie "Top Ten".. Nastepnie zagadal do kierowcy Tuk Tuka (tego co nas wczesniej zaczepial) aby zawiozl nas za "jedyne" 40B (niby wytargowal, bo faktycznie tanio) do tych wszystkich miejsc.. My ucieszeni i tak bardzo zamotani (wierzac totalnie w jego uczciwosc i prawdomownosc), wsiadamy do niego i juz oddalamy sie od Palacu zmierzajac do Biura z "tanimi biletami" (TAT).
Na miejscu okazuje sie ze to "tanie biuro" jest zwyklym biurem podrozy, gdzie wycieczka na wyspy moze nas kosztowac "jedynie" 15tys Bathow. Nastepnie kierowca Tuk Tuka zawozi nas do stojacego Buddy - rzeczywiscie, jest sporych rozmiarow, pokryty zlotem - robi wrazenie:)
Nastepnie wsiadamy do bardzo juz nerwowego Tuk Tuka (bo musial na nas tyle czekac, podczas gdy my ogladalismy Budde) i pyta czy moze nas zawiesc do "Suit Factory" (fabryki garniturow). My na to ze nie chemy nic kupowac, a on ze to nic i tylko poogladamy.. Po namowach zgadzamy sie i w mgnieniu oka jestesmy pod.. zwyklym sklepem z garniturami (Top Ten)!!! Na miejscu, sprzedawca rozklada przed nami roznego rodzaju materialy, pali kawalek "kaszmiru" abysmy byli pewni ze to kaszmir i generalnie odprawia niezly cyrk, abysmy tylko kupili garnitur (za bagatela 12tys B)!! Oczywiscie podziekowalismy za "przedstawienie" i powiedzilismy, ze nic nie kupujemy.. wowczas juz sprzedawca nie byl zbyt mily.., no nic.. wyszlismy..
A wtedy kierowca Tuk Tuka do nas, ze jeszcze zawiezie nas do sklepu z diamentami, albo innego sklepu z garniturami.. i sie zaczelo.. My na to ze absolutnie nie.. i ma nas zawiezc pod hostel.. On na to, ze nic nie musimy kupowac, on nas tylko zawiezie i dostanie kilka litrow paliwa za darmo.. My na to ze nie, bo szkoda naszego czasu. On nadal swoje.. Generalnie atmosfera stawala sie coraz powazniejsza. W koncu my stanowczo powiedzilismy, ze albo nas zawozi tam gdzie chcemy, albo wysiadamy i nie dostanie zadnej zaplaty.. On.. wielce obrazony, odpala tuk tuka.. i rusza w strone naszego hostelu.. Gdy dotarlismy na miejsce, wreczylem mu nalezna zaplate, a on totalnie obrazony wzial kase i pojechal w swoje strone..
My pozostalismy bardzo rozdraznieni to cala sytuacja.., ze az Ania zaporopnowala usiasc na malym piwku i ochlonac..:)) hehe
Tak tez uczynilismy, analizujac cala zaszla "sytuacje".. Nastepnie, gdy juz nam troche przeszlo, udalismy sie do jednej z wielu agencji (tych "normalnych"), gdzie w rozmowie z bardzo milym Panem dowiedzielismy sie, ze padlismy ofiara Tuk Tukowych oszustow, ktorzy robia tzw. "monkey bussiness" (malpi biznes).. Podaja sie oni za m.in: studentow, policjantow, ochroniarzy, itp.., mowiac ze np: Palac Krolewski jest zamkniety, ale moga zawiezc w tym czasie w inne miejsce... Na miejscu, pomimo ze turysci nawet nic nie kupia, dostaja 200B za samo przywiezienie turysty do sklepu (np z garniturami).. Tak, tak.... nagle, cale rozsypane puzzle poukladalo sie nam w glowach (lacznie z tym, ze napotkana rano para obcokrajowcow, tez zostala przez nich "wyrolowana", bo palac byl otwarty od samego rana)... ohh.., gdybym ja spotkal tych "gosci" raz jeszcze...
No trudno.... Traktujemy to wydarzenie, jako kolejne doswiadczenie z wycieczki po Azji (a zwlaszcza po Bangkoku.). Piszac to, ostrzegamy innych wybierajacych sie do Bangkoku - uwazajcie na Tuk Tuki!!!
W tej samej agencji, zakupilismy bilety na jutrzejszy wyjazd do Kanchaburi (wodospady Erawan) oraz bilety z BKK na wyspe Ko Lanta (na poldunie ruszamy w piatek).. W sumie za obydwa bilety zaplacilismy 2200 B - b. tanio :)
Po zakupie biletow, decydujemy sie ze czas na relaks i... Ania wybiera Oil Massage, ja.. Thai Massage :P .. no i musze przyznac, wiedza co robia... Koszt mojego masazu (30 min) to 100B.., czyli bardzo nie wiele, a efekt... rewelacja, naprawde mozna sie odprezyc... Pod koniec masazu lezac na brzuchu, Pani oparla sobie swoje stopy na moich plecach, wziela moje rece.. i na zasadzie "kolyski" wygiela mnie w pol, ze az kilka kosteczek trzasnelo :O.. Po wyjsciu z masazu, czlowiek sie czuje jak nowo narodzony... - to na pewno nie byl ostatni masaz podczas tego wyjazdu :P
Nastepnie udalismy sie na zakupy tajlandzkich pamiatek oraz kolacyjke (zjadlem pyszne Green Curry - dosc pikante ;) a Ania Krewetki z warzywami)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Z...a
Z...a - 2010-10-21 16:50
a to gady te Tuk-Tuki. Cóż też nauka dla turysty- w sumie wyszło fajnie-
 
z...a
z...a - 2010-11-04 18:51
oglądam i czuję się jakbym tam była, ale to tylko marzenie
 
 
fini
Piotr Wójcik
zwiedził 3% świata (6 państw)
Zasoby: 39 wpisów39 51 komentarzy51 214 zdjęć214 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
05.08.2011 - 20.08.2011