Niestety poranek rozpoczął się nieciekawie, bo niebo zostało zasnute chmurami (po raz pierwszy odkąd przekroczyliśmy ukraińską granicę)! Zdecydowaliśmy się jednak wybrać do portu, skąd miały odpływać statki udające się na plaże. Miały.., bo nie odpływały ze względu na duże fale i jak to wszyscy mówili „balszoje sztorm”!:)
Do sztormu było jeszcze daleko, ale niestety z plażą musieliśmy się pożegnać.. Zdecydowaliśmy się na „spacer” w stronę twierdzy, a pózniej zobaczmy jaka będzie pogoda...
Po wdrapaniu sie na górę, ujrzeliśmy przepiękny widok na Bałakławę (port) oraz wybrzeże i Czarne Moria Po oglądnieciu twierdzy i zrobieniu kilku fotek, dowiedzieliśmy się, że można przejść przez górki (ok 4km) i dotrzeć na plaże (srebrną i złotą). Ponieważ stroje kąpielowe były w plecakach, a temperatura powyżej 30 stopni (a słońce wychodziło zza chmur), szybka decyzja – idziemy!:) Te widoki po drodze zrekomensowały nam cały wysiłek.. – ruiny twierdzy, klify, góry... pięknie!:)
W końcu jest – plaża! Zejście z gór trochę strome, ale udało się. Zamiast piasku, drobny czarny kamyk, a woda rzeczywiście wzburzona i spore fale – ale to fajnie, no i ciepła woda!
Po 2-3 h kąpania i odpoczynku, przypływa po nas duży kursowy statek (te inne małe nadal nie pływały) i za 25uah/os. wracamy drogą morską z powrotem do Bałakławy
A więc, pomimo niezby udanego początku, udało się spędzić bardzo fajnie dzień. Obiado-kolacje jemy w „barze mlecznym” (położony przy głównej ulicy – po prawej stronie idą od portu). Obiad to koszt 60 uah/2 os.
Wieczorkiem wdrapujemy się na pobliską górkę i z piwkiem Obołon oraz Sonetami Krymskimi, spędzamy bardzo mile czas, podziwiając jednocześnie zachód nad portem i twierdzą w Bałakławie..ahh ;)!!